środa, 8 października 2014

Słowa, jak bomba atomowa.

Dziś parę słów o słowach, których wypuszczamy ustami setki w ciągu dnia. Rozmawiamy, gadamy, paplamy, żartujemy, komentujemy, negocjujemy, zastraszamy, grozimy, atakujemy - pisać by można tak w nieskończoność, bo
nieskończona jest przecież moc i znaczenie słów, nieskończony jest ich zasięg oraz pełna dowolność ich używania. 
Słownik języka polskiego podaje taką właśnie definicję:


1. «znak językowy mający jakieś znaczenie»
2. «wypowiedź ustna lub pisemna»
3. «obietnica złożona przez kogoś»
4. daw. «czasownik»

Niewinnie to brzmi. Słowa to nasze narzędzie codziennego użytku,  pozwala nam prowadzić rozmowy nie tylko ze sobą, ale stanowi klucz to świata zewnętrznego. To nasz narciarski ski-pass na stoku społecznego życia. Słowo to również moje narzędzie pracy. Nie są to testy psychologiczne i inne narzędzia pomiaru, pracuję przede wszystkim w oparciu o słowa.
Joseph Conrad powiedział kiedyś: 
"Daj mi właściwe słowo i odpowiedni akcent, a poruszę świat".

Dużo myślę ostatnio na ten temat, jaką moc mają słowa, oczywiście nie same w sobie, ale np. w połączeniu z osobą, którą kochasz. Bo oczywiście słowo samo w sobie mocy nie ma, to czynnik ludzki nadaje mu prawdziwy power. 
Czytasz napis na murze "kocham Cię" i myślisz sobie "oo jak miło", gdy jednak stoi przed Tobą ukochana osoba i mówi do Ciebie "kocham Cię", wtedy dopiero czujesz wpływ tych słów. 

Od razu przypomina mi się jak na studiach przeprowadzaliśmy badania. Z koleżanką sprawdzałyśmy, czy to, jak mówi się do chłopców i dziewczynek w przedszkolu, wpływa na kształtujący się stereotypowy podział ról w społeczeństwie oraz inteligencję emocjonalną. Przeprowadzałyśmy wywiady z nauczycielkami z przedszkoli, pokazując im zdjęcia (3 rodzaje; o charakterze pozytywnym, negatywnym oraz neutralnym). Nauczycielki otrzymały też informację, czy opisują zdjęcia małemu chłopcu czy dziewczynce. Badanie pokazało, że słowa są narzędziem kreującym naszą wrażliwość oraz rozumienie świata. Sposób wypowiedzi, o pozytywnie jak i negatywnie nacechowanych zdjęciach, zawierał więcej słów o znaczeniu emocjonalnym, w przypadku, gdy mówiono do dziewczynek. 

Ostatnio moja partnerka zafundowała mi serię słownych pocisków (o charakterze negatywnym:P ), z prędkością naboi wystrzeliwanych z kałasznikowa. Zdecydowanie poczułam, że jest to ostra amunicja. Zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Słuchałam tego co do mnie mówi, a mówiła (w moim subiektywnym poczuciu oczywiście) naprawdę okropne rzeczy, zupełnie nie współmierne z sytuacją jaka je wywołała.
Była zdenerwowana, nie mogła pohamować złości. Nie pamiętam już, czy się zdenerwowałam, ale pamiętam, że zastanawiałam się, skąd ona bierze te słowa. Dlaczego wypowiada je do mnie, wiedząc, że mnie rani? Dzień wcześniej mówiła, że mnie kocha, a w trakcie kłótni, jakby to nie miało znaczenia. Widziała też jak słowa, docierając do mnie, sprawiają, że jestem coraz bardziej smutna. Mimo tego nie przestała... 

Myślę, że dobór odpowiednich słów daje nam władzę, gdy widzimy, że przynoszą zamierzony efekt. A poczucie władzy dla wielu jest przecież bardzo pociągające. 
Uważajmy jednak, co i w jaki sposób mówimy do osób, które kochamy, ale też do obcych. To my jesteśmy snajperami trzymającymi słowne pistolety i decydujemy o zawartości naboi, podejmujemy decyzję o wystrzale.
A przecież pamięć jest selektywna, a łatwiej zapisują się w niej wspomnienia negatywne.