Ostatnio zachciało mi się marzyć. A o czym? O życiu.
O zwykłym, niczym nie wyróżniającym się, spokojnym życiu, w którym prowadziłabym dom z moją partnerką. Wychowywałybyśmy zwierzęta, może później dzieci.
Marzy mi się brak lęku, brak stresu i ciągłego rozmyślania, "czy wszystko jest ok?", "czy na pewno dobrze robię?", "a co na to ona? A jak się zdenerwuje?"itd.
Marzy mi się taki poranek, że obudzę się zadowolona z życia jakie mamy.
Marzy mi się mniej kłótni, nerwów, łez.
Marzy mi się ze spojrzysz na mnie i zobaczę w Twoich oczach miłość, która da mi siłę by dalej o nas walczyć.
Jestem już taka zmęczona.
Te marzenia to ostatnie bicia mojego serca...